Londyn przed brexitem - cz. 1

Jarosław Kosiaty

10 marca stanąłem na starcie biegu "Vitality Big Half Marathon" w Londynie. Niedzielny poranek przywitał nas paskudnie - deszczem i silnym wiatrem, ale potem zaświeciło słońce. Wokół mnie kolorowy tłum - 16.000 zawodników z całego świata. Słychać kilkanaście różnych języków. Wśród biegnących są m.in. obrońcy praw dzikich zwierząt (przebrani za nosorożce), żołnierze, wolontariusze organizacji medycznych. Trasa wiedzie długim tunelem, wąskimi ulicami w centrum miasta, wzdłuż Tamizy, mostem Tower Bridge, osiedlami ze starymi kamienicami i wreszcie wpadamy na metę w słynnym Greenwich.

51,89% za wyjściem z Unii

Wizyta w stolicy Zjednoczonego Królestwa na pięć minut przed Brexitem to dobra okazja, aby porozmawiać z pracującymi w Anglii polskimi lekarzami. Przypomnijmy: 23 czerwca 2016 r. 17,4 mln Brytyjczyków opowiedziało się za wyjściem ich kraju z Unii Europejskiej; przeciwnego zdania było 16,1 mln (przy frekwencji 72,2 proc.). Szacuje się, że aktualnie na Wyspach przebywa 850 tys. Polaków (dla porównania: w Polsce jest obecnie 1,27 mln Ukraińców).

"Ksenofobia, widmo Brexitu, słaby funt, rosnące ceny mieszkań i żywności przeganiają Polaków ze Zjednoczonego Królestwa" - donosił w maju ubiegłego roku serwis ekonomiczny money.pl. Dlatego zapytałem polskich lekarzy, czy wyjście Wielkiej Brytanii z Unii będzie miało wpływ na ich dalsze plany zawodowe i osobiste, a także czy temat Brexitu pojawia się w rozmowach z kolegami i koleżankami w ich praktykach, przychodniach i szpitalach.


Plakat, który pojawił się na polskiej stronie nowoczesna.org
tuż po ogłoszeniu wyników głosowania w sprawie brexitu.

Brytyjczycy mają swój NFZ

Funkcjonujący w Wielkiej Brytanii system ochrony zdrowia NHS (National Health Service) finansowany jest ze środków publicznych (głównie dzięki wpływom z podatków, w mniejszym zakresie z polis zdrowotnych). W sumie są to cztery niezależne systemy, które odpowiadają przed rządami Szkocji, Walii, Irlandii Północnej oraz Wielkiej Brytanii.

Biblioteka brytyjskiej Izby Gmin we współpracy z NHS Digital przygotowała specjalny raport, z którego wynika, że w NHS pracują przedstawiciele aż 202 narodowości, z czego 85,5% stanowią Brytyjczycy, 5,6% pochodzi z innych państw Unii Europejskiej, 4,2% z krajów azjatyckich, a 1,9% z Afryki. W NHS zatrudnionych jest obecnie 8.500 Polek i Polaków. Stanowimy w tej organizacji piątą grupę narodowościową (po Brytyjczykach, Hindusach, Filipińczykach i Irlandczykach).

Obawy szpitali

Federacja zrzeszająca brytyjskie fundusze zdrowia - NHS Providers - ostrzegła w liście do szefów NHS, że dostawcy usług medycznych nie są przygotowani na scenariusz załamania się negocjacji ws. Brexitu. Szef NHS Providers - Chris Hopson podkreśla, że w przypadku opuszczenia Wspólnoty bez niezbędnych porozumień "cały łańcuch dostaw produktów farmaceutycznych może być poważnie dotknięty zakłóceniami, dotyczącymi m.in. dostępności leków, środków farmakologicznych i urządzeń niezbędnych do funkcjonowania szpitali".


Norfolk & Norwich University Hospital.

Polscy lekarze zostają na Wyspach

Brytyjski dziennik "The Times" zaznacza, że mimo obaw o odpływ wykwalifikowanych pracowników po referendum w sprawie wyjścia tego kraju z UE, odsetek lekarzy i pielęgniarek pochodzących z innych państw Unii (odpowiednio 10 proc. i 6 proc.) nie uległ dotychczas większej zmianie. Odnotowano jedynie odpływ hiszpańskich pracowników, których liczba w ciągu półtora roku zmalała o 6 proc., czyli o prawie 500 osób.

"To nie pieniądze, ale kultura pracy (godziny i elastyczność) nadal trzymają mnie na Wyspie. Polubiłem mieć czas dla rodziny, a żona i dzieci też z tego są zadowolone. Jak wyjadę to na pewno nie do Polski. W mojej okolicy żadnej niechęci nie zauważyłem, ale jak ktoś idzie do plugawej dzielnicy to i za nic może oberwać" - mówi jeden z polskich lekarzy pracujących w Wielkiej Brytanii.

"Osobiście nie myślę o Brexicie i nie uważam, aby miał on wielki wpływ na moje plany. Pracuję w NHS i otrzymałam list od naszego CEO (Chief Executive Officer to dyrektor zarządzający w danej firmie - przyp. autora), który oferował pomoc i zwrot wszelkich kosztów związanych z administracyjną stroną mojego pozostania w UK. Większość moich kolegów ma raczej podobne doświadczenia. Ogólnie spotykam się z bardzo pozytywnym odbiorem Polaków w UK. Uważani jesteśmy za bardzo pracowitych i rzetelnych. Myślę, że lekarze to grupa zawodowa, która umie sobie radzić z wszelkimi przeciwnościami i raczej jest to stymulujące niż demoralizujące. Nasze sukcesy to głównie zasługa rzetelnego programu nauczania Akademii Medycznych. Choć proces ten był bolesny, to jednak teraz widzę jego ogromne korzyści. Jeżeli z jakiegoś powodu życie zawodowe w UK stanie się nie satysfakcjonujące, to rozważę powrót do Polski, a może wyjadę do innego kraju." - napisała do mnie Magda Czerwińska, psychiatra z Londynu.

NHS cały czas zaprasza

Ze względu na spore braki wykwalifikowanej kadry medycznej, NHS już w 2017 roku planował ściągnąć do Wielkiej Brytanii pół tysiąca lekarzy rodzinnych z innych państw (głównie z Polski, Litwy i Grecji). Jak donosił wówczas "The Telegraf", medykom oferowano 90 tys. funtów pensji rocznie i pomoc w zmianie miejsca zamieszkania. Taki drenaż mózgów i odpływ zwłaszcza młodych lekarzy z Polski stanowi dla nas istotne zagrożenie. Średni wiek lekarza wykonującego zawód w kraju nad Wisłą to obecnie ponad 49 lat, a w przypadku specjalistów medycyny rodzinnej - 54 lata. Śląska Izba Lekarska alarmuje, że wśród pediatrów na jej terenie średnia wieku wynosi 59 lat, dla położników i ginekologów - prawie 60 lat, a dla chirurgów klatki piersiowej aż 64 lata.

W Polsce i na Wyspach - porównanie

O różnicach w pracy lekarza w Polsce i Wielkiej Brytanii często piszą użytkownicy portalu Esculap.com.

"W UK pacjent sam usprawiedliwia się w pracy przez pierwsze 7 dni kalendarzowych (i pracodawca musi uznać taki self-certificate). Nie wystawiamy zwolnień na pierwsze 7 dni choroby. Dopiero, gdy pacjent jest chory dłużej, zwolnienia wystawiane są od drugiego tygodnia choroby. Przypuszczam, że oszczędza to jakieś 50% pracy związanej ze zwolnieniami, szczególnie w sezonie zimowym. Zwolnienia są wydawane w formie papierowej (drukowanej z komputera) i wydanie zajmuje kilka sekund. Każde zwolnienie ma unikalny kod QR, który zawiera informację o tym, kim jest pacjent, jego numer NHS, diagnozę, czas zwolnienia. Pracodawca skanuje kod QR do swojego komputera w ciągu ułamka sekundy. System wydawania zwolnień on-line w UK nie istnieje."

"Trudni, roszczeniowi pacjenci w UK? Takie kontakty zdarzają mi się codziennie. Czasem zabawne, czasem mniej. Najczęściej z pacjentami z byłych demoludów, w tym często z Polski. Najbardziej domagający się różnych, niepotrzebnych badań czy testów są Rosjanie i ludzie z byłych republik radzieckich. Podobnie Włosi. Polacy trochę już przywykli do NHS-u i wiedzą, co mogą dostać, a czego nie."

"W Wielkiej Brytanii lekarz specjalista w randze konsultanta zarabia w NHS 7.500 funtów miesięcznie i jest to więcej, aniżeli zarabia tam nie tylko pielęgniarka i dyrektor szpitala, w którym rzeczony lekarza pracuje, ale także więcej, aniżeli dostaje odpowiednik posła w Izbie Lordów. Ci ostatni napisali ostatnio petycję do królowej, że chcieliby zarabiać tyle co lekarze. W prywatnym sektorze podane zarobki lekarza należy pomnożyć 2-3-krotnie. I jakoś nikt nie protestuje w tej dziedzinie, ponieważ demokracja w tym kraju liczy się w wiekach, a w Polsce komuniści nauczyli ludzi, że wszyscy mają mieć tyle samo."

"Poznałem Niemcy, Francję i Anglię w ramach wielomiesięcznych staży. I jako lekarz wróciłem do Polski. Mój status materialny w Polsce jest podobny do moich kolegów w Niemczech i nieco gorszy od kolegów w Norwegii i Szwecji. Pytanie, czy koszt bycia obcokrajowcem wyrównuje zyski ekonomiczne? A może bądźmy dobrymi lekarzami w Polsce? Polecam ten trend. Jest osiągalny pod względem ekonomicznym."

Na zakończenie

Lekarze z Wysp Szetlandzkich w Szkocji zaczęli niedawno wypisywać tzw. zielone recepty. Zalecają w nich pacjentom piesze wędrówki, obserwację ptaków i spacery po plaży wzdłuż Atlantyku. W naszym kraju taki kolor druków może przywoływać wspomnienia z lat 90. ubiegłego wieku (zielone recepty miały wtedy gwarantować pacjentom równy dostęp do leków refundowanych).

Wróćmy do biegania i wizyty w Londynie. Po ukończeniu "Vitality Big Half Marathon" poszliśmy z przyjaciółmi zwiedzać krążownik HMS Belfast, zacumowany na Tamizie tuż obok Tower Bridge. Potężnie uzbrojony okręt to żywa historia - brał udział w operacji Overlord - lądowania aliantów w Normandii 6 czerwca 1944 r., a także w wojnie koreańskiej (1950-1952).


Krążownik HMS Belfast na Tamizie, w tle Tower Bridge.

Następnego dnia wybraliśmy się na długi spacer wąskimi ulicami Notting Hill, ale nie spotkaliśmy Hugh Granta ani Julii Roberts. Wśród licznych straganów z książkami, antykami i różnymi pamiątkami można było - poza angielskim - usłyszeć francuski, włoski, niemiecki, rosyjski i polski...


Na ulicy w Notting Hill.


Księgarnia w Notting Hill.


Notting Hill: Julia Roberts niestety tylko na tabliczce.

Lek. Jarosław Kosiaty
redaktor naczelny portalu dla lekarzy Esculap.com
"Puls", nr 5-6/2019. Wszystkie prawa zastrzeżone.
e-mail: jkosiaty@esculap.pl


Inne zdjęcia z Londynu


Początek biegu w dłuuuugim tunelu. :-)


Na trasie biegu...


Obrońca dzikich zwierząt.


Członkowie organizacji "Young Lives vs. Cancer".


Biegnący Big Ben.


A na mecie czekał medal w kształcie wesołego biegacza. :-)


Po odwiedzeniu Pałacu Kensington.


Tower Bridge w nocy...


Światła wielkiego miasta...

Strona główna