Jarosław Kosiaty Powoli zapominamy, że tuż za naszą wschodnią granicą cały czas trwa wojna, giną ludzie, w tym kobiety i dzieci. Moja znajoma przyjęła do swojego domu uchodźców z Mariupola. Przed wybuchem wojny Mariupol, położony nad Morzem Azowskim, zajmował dziesiąte miejsce wśród najludniejszych ukraińskich miast (z liczbą 431 tys. mieszkańców). Starsze małżeństwo uciekinierów cały czas milczało. Mężczyzna leżał najczęściej na łóżku, wpatrzony szklanym wzrokiem w sufit, a kobieta także nie odzywała się żadnym słowem. Nosiła wszędzie ze sobą i ściskała w ręku jakiś zwitek papieru. Moja znajoma poprosiła w końcu o pomoc psychologa, znającego dobrze język ukraiński. I wtedy kobieta, która uciekła razem z mężem z kompletnie zniszczonego miasta, nagle otworzyła się i w jednej chwili wyrzuciła / wykrzyczała z siebie wszystko. Jej mąż był muzykiem w filharmonii. W czasie rosyjskiego ostrzału wybuch granatu urwał mu rękę (wiadomo, co to oznacza dla człowieka, który wcześniej zarabiał przez całe życie grając na różnych instrumentach muzycznych). Mieli jedynego syna, który ukrywał się razem z nimi w podziemiach miasta otoczonego ze wszystkich stron przez Rosjan. Pewnego dnia ten 14-latek powiedział, że wyjdzie na powierzchnię poszukać dla nich czegoś do jedzenia. Został wówczas zastrzelony przez Rosjan i nie wrócił już do piwnicy. To właśnie jego zdjęcie kobieta trzymała przez cały czas w zaciśniętej dłoni. Po wielu tygodniach gehenny udało im się jakimś cudem wyrwać z Mariupola, znaleźć transport i dotrzeć do Polski. Kobieta szuka teraz pracy, być może znajdzie zatrudnienie jako opiekunka w domu pomocy społecznej. Poniżej przesyłam piękny wiersz Anny Sobańskiej z dedykacją dla wszystkich rodziców - na Ukrainie, w Polsce i na całym świecie, którzy w różnych tragicznych okolicznościach stracili swoje dzieci (w wyniku działań wojennych, w zamachach terrorystycznych, ulicznych i szkolnych strzelaninach, wypadkach drogowych, potrąconych przez pijanych kierowców na przejściach dla pieszych). Myślę teraz o tym 14-letnim, dzielnym chłopcu z Mariupola, który próbował zdobyć jedzenie dla swoich rodziców... Niech spoczywa w spokoju.
Przepraszam mamo, tato,
Chciałem obronić
Nie martwcie się, proszę.
Miałem tyle marzeń.
Chciałem mieć dziewczynę,
A teraz już za późno.
Tak bardzo bym chciał,
Teraz, patrząc z góry,
Człowiek zapomniał co ważne,
Przepraszam mamo, tato...
lek. Jarosław Kosiaty
"Biuletyn Okręgowej Izby Lekarskiej w Koszalinie" nr 4 (196), lipiec-sierpień 2022 e-mail: jkosiaty@wp.pl
|