Jarosław Kosiaty
"W Polsce olbrzymim problemem jest otyłość i cukier, którego spożywamy gigantyczne ilości. Rocznie na jedną osobę w naszym kraju przypada 100 litrów wypitych napojów słodzonych. To pokazuje skalę. Szczegółowe analizy wykazały, że u dzieci 40 do 60 proc. zapotrzebowania kalorycznego na dobę jest pokrywane ze słodzonych napojów gazowanych. Mamy dramatyczną sytuację" - ostrzegał minister zdrowia Łukasz Szumowski. Neurolog Agnieszka Klimowicz (znana na Facebooku jako "Doktor Agnieszka") apeluje, aby "w imię poprawności politycznej nie akceptować patologii" i mówić głośno o problemie otyłości. Lekarze o dodatkowych kilogramach Czy podejmować ten trudny temat przy okazji każdej wizyty pacjenta? Co myślą o otyłości (własnej i pacjentów) inni lekarze? Przedstawiam kolejne wypowiedzi koleżanek i kolegów spod znaku Eskulapa. "Niedawno, przy wejściu na siłownię w moim mieście, można było zobaczyć zdjęcie dziewczyny z napisem: "Tego lata chcesz być syreną czy wielorybem?" Jedna z kobiet odpowiedziała na to w Internecie: "Wieloryby są zawsze otoczone przez przyjaciół (delfiny, foki, ludzie), mają bardzo aktywne życie seksualne i wychowują swoje dzieci z dużą czułością. Bawią się jak szalone z delfinami i jedzą tyle krewetek, ile dusza zapragnie. Pływają przez cały dzień i odwiedzają niesamowite miejsca. Są to niezwykłe i bardzo kochane zwierzęta, które każdy broni i podziwia. Syreny zaś nie istnieją, ale... gdyby żyły, stałyby zapewne w kolejce do psychologa po pomoc w ustaleniu, czy są kobietami czy rybami. Nie miałyby życia seksualnego i nie mogłyby mieć dzieci. W czasach, gdy media wmawiają nam, że tylko chude jest piękne, wolę jeść lody z moimi dziećmi, obiad z mężem, jeść, pić i bawić się z przyjaciółmi... Nie osądzajmy innych według tuszy, ważna jest osobowość i serce." "Przeczytałam ostatnio, w jaki sposób niektórzy mężczyźni po 40-stce tłumaczą swój duży brzuch. Otóż "przybierają oni na wadze tylko dlatego, że uzbierane przez lata doświadczenia, wiedza, mądrość, opiekuńczość, roztropność i inne uczucia, nie mieszczą się już w głowie i muszą jakoś zmieścić się w ciele. :-)" "Do wszystkich obrońców "pulchnych". Przyczepiliście się do pani neurolog, która napisała na FB prawdę. Sam walczę już nie z nadwagą, ale otyłością (z różnym skutkiem - staram się przede wszystkim bardzo dużo ćwiczyć: biegi długodystansowe, pływanie, itd.), ale zdarza mi się podjadanie późno w nocy podczas siedzenia przy komputerze i dlatego efekty są, jakie są. Zawziąłem się jednak i będę walczył dalej. Pisanie, że grube jest piękne może było aktualne w czasach Rubensa (gdzie średnia wieku oscylowała wokół czterdziestki), ale dzisiaj świadczy o braku szacunku dla własnego organizmu i zaniedbaniu jego elementarnych potrzeb. Nie piszę, że chodzi o uzyskanie sylwetki gimnazjalistki, ale facet z bębnem z przodu czy kobieta w kształcie beczułki, to jest proszę Państwa lenistwo. I to mówię ja - gruby facet, będący od kilku lat na wojnie z własnym tłuszczem." "Moja mama zawsze miała dużą, żeby nie powiedzieć wielką, otyłość. 160 cm wzrostu i 120 kg masy ciała. Tato zawsze mówił, że kochanego ciała nigdy za wiele, a sam był do 60-tki dobrze zbudowany, ruchliwy i nigdy nie miał problemu z nadwagą. I wszyscy twierdzili, że moja mama to wulkan energii, zawsze ruchliwa, pełna energii, że ma kobiece kształty. I tak mówili, jak miała 30 lat, 40 lat, 50 lat... tyle, że później zaczęły się problemy z sercem, nadciśnieniem, biodrem, kolanami, bólami kręgosłupa, bezsennością, bo może spać w ograniczonej liczbie pozycji. I teraz jak ma 70 lat, to nikt nie mówi, że jest cool i że ma kobiece kształty. Teraz to serce boli, jak patrzę na grymas na jej twarzy, gdy chce wstać z krzesła i zrobić kilka kroków do kuchni. Naprawdę cholernie boli patrzenie na jej stan. Mam też znajomego rówieśnika mojej mamy, który ma 78 lat, świątek, piątek czy niedziela, świeci słońce czy pada deszcz codziennie 8-10 kilometrów spacerem. I wygląda na 50, a nie 78 lat. Więc moi drodzy, lekarka w mało wyrafinowany sposób, ale miała rację mówiąc głośno o naszej ogólnej akceptacji dla patologii." A co na to eksperci? Prof. Maciej Michalik, prezes Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Towarzystwa Chirurgów Polskich, zwraca uwagę na konieczność zmiany świadomości postrzegania otyłości nie tylko wśród społeczeństwa, ale i wśród lekarzy, a szczególnie tych, którzy na co dzień jej nie leczą. "Traktuje się ją jako wyraz słabej woli, łakomstwa i złego trybu życia, a to choroba jak każda inna. Ona nie rozwija się tylko u osób o słabej woli. To choroba wieloczynnikowa, wynikająca z mechanizmów odpowiedzialnych za przyjmowanie energii do organizmu, jej rozkład i zużycie" - tłumaczy prof. Michalik.* "Co prawda w rozwoju otyłości znaczenie może mieć wiele genów odpowiedzialnych m.in. za produkcję białek kontrolujących łaknienie, ale całej winy na nie zrzucać nie można. Czynnikami sprzyjającymi zachorowaniu na otyłość mogą być niektóre leki, np. antydepresyjne i hormonalne, zmiany endokrynologiczne w organizmie wywołane przez pewne choroby, a ponadto depresja, problemy emocjonalne i fobie. Współczesny styl życia nie pomaga w byciu szczupłym. Niski poziom aktywności fizycznej i siedzący tryb życia sprzyjają zyskiwaniu dodatkowych kilogramów, podobnie jak większe tempo życia i obciążenie stresem" - ostrzega prof. dr hab. Magdalena Olszanecka-Glinianowicz, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością.* "Nie chciałam obrazić, ale zwrócić uwagę na problem" W odpowiedzi na liczne, negatywne komentarze na FB, autorka wpisu - Agnieszka Klimowicz napisała: "Nie było moją intencją obrażanie kogokolwiek, tylko zwrócenie uwagi na stale rosnący problem otyłości." Dodała, że docierają do niej głosy lekarzy, trenerów, fizjoterapeutów, pielęgniarek, których pacjenci "każdą uwagę na temat dodatkowych kilogramów odbierają jako atak. A przecież otyłość to poważny problem metaboliczny, psychologiczny, społeczny i ekonomiczny" - podsumowała lekarka. A mi przypomniała się stara anegdota:
Lek. Jarosław Kosiaty * "Tycie skraca życie", Mariusz Tomczak, "Gazeta Lekarska", nr 5-6/2017.
|