Czy żałujemy naszych wyborów z młodości? - cz. 1.

Jarosław Kosiaty

Akcje protestacyjne i strajk głodowy koleżanek i kolegów przypomniały mi ankietę, zamieszczoną wiele lat temu na łamach portalu Esculap. Jej wyniki ukazały się w miesięczniku "Konsyliarz" nr 5/2005; w kolejnym numerze "Pulsu" opublikujemy odpowiedzi lekarzy na to samo pytanie, zadane w połowie października 2017 r., w samym sercu lekarskiej głodówki.

Czy dzisiaj, po tylu latach oczekiwania na poprawę sytuacji i pustych obietnicach kolejnych ekip, zmieniło się nasze nastawienie? Aby godziwie zarabiać pracujemy w kilku miejscach, bierzemy dodatkowe dyżury, a życie ucieka...

Nadzieja podobno umiera ostatnia. Na twarzach protestujących rezydentów widać jednocześnie determinację i zmęczenie. Czy uda im się wygrać z "systemem"? Czy za kilka-kilkanaście lat pozostaną w zawodzie? A jeśli tak, czy nie będą wówczas leczyli pacjentów w Anglii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych?

Przed 12 laty sobie i innym lekarzom zadałem pytanie: Czy żałujemy naszych wyborów z młodości? Czy gdybyśmy jeszcze raz otrzymali możliwość ponownego wyboru kierunku studiów i rodzaju wykonywanego zawodu, zdecydowalibyśmy się jeszcze raz długie i ciężkie studia medyczne oraz zawód lekarza?

W naszej ankiecie wzięło udział prawie półtora tysiąca lekarzy (1.478). Ku zaskoczeniu wielu zwyciężyła wtedy medycyna (choć nie zdobyła większości). Oto jak wyglądał rozkład poszczególnych odpowiedzi:

Gdybym otrzymał/-a możliwość ponownego wyboru kierunku studiów i rodzaju wykonywanego zawodu, wybrałbym/-łabym zawód:

1). Lekarza - 677 odp. (46%)
2). Prawnika - 250 odp. (17%)
3). Inżyniera - 103 odp. (7%)
4). Księgowego - 70 odp. (5%)
5). Polityka - 61 odp. (4%)
6). Inny (prosimy podać jaki?) - 317 odp. (21%)
Najciekawsze komentarze, dopisane przez lekarzy pod ankietą:

* "Kilka dni temu, gdy kolejny raz wróciłam zmęczona z dyżuru, po raz pierwszy od dłuższego czasu przyjrzałam się sobie dłużej w lustrze. Zobaczyłam smutną, niewyspaną twarz z podkrążonym oczami i "szklanym" wzrokiem gdzieś w dal. Gdzie mój młodzieńczy entuzjazm i radość z niesienia pomocy innym? Tony papierkowej roboty, upierdliwy, złośliwy szef, nieuprzejmi, roszczeniowi pacjenci, próbujący naciągnąć na (nie zawsze potrzebne) badania i leki... Brak czasu dla męża i dzieci, bo ciągły bieg z "dyżuru na dyżur". A przecież to jest najważniejszy czas dla rodziny, którego potem, na emeryturze, nie nadrobię. Dzieci będą duże, "na swoim" i zawsze będą pamiętały, że "mamy nie było w domu albo była zmęczona albo uczyła się i nie miała dla nas czasu". No, dobrze, ale jaki mam wybór? Firma farmaceutyczna i wyścig szczurów z "młodymi" po studiach MBA? Własny gabinet, kiedy ludzie nie mają pieniędzy "na prywatnego lekarza" (choć na wódkę i papierosy zawsze wygrzebią ostatnie zaskórniaki)? I tak kobieto jedziesz do końca, a znajomi mówili wcześniej, że masz talent muzyczny i plastyczny. Tylko co z tego? Praca w szkole? Granie w orkiestrze lub "do kotleta"? Wystawy prac, których nikt nie kupi, bo jest moda na plakaty gwiazd filmowych po 30 zł z supermarketu? W "Dniu Świra" Marka Koterskiego jest taki fragment: "Co za ponury absurd... Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem!". Nie żałuję jednak wyboru z młodości. Zawód lekarza jest piękny, może być źródłem wielu pozytywnych emocji, choć nie dla odpowiedzialnej kobiety w Polsce, pragnącej mieć prawdziwą rodzinę i kochający dom."

* "Byłam szczęśliwa w tym zawodzie, miałam sympatię i wdzięczność pacjentów (nie w formie kopert!). Patrzyłam jak rosły "moje" dzieci i przypominałam sobie co dramatyczniejsze ich przeboje chorobowe i tylko... nie miałam zbyt wiele pieniędzy. Nie oponowałam jak córka oznajmiła mi, że też będzie studiować medycynę. Myślałam, że przecież kiedyś to się musi poprawić. Ale się nie poprawiało. I kiedy syn dorósł do wyboru zawodu, wiedziałam już, że on całe życie nie będzie czekał na szczęśliwą przyszłość. On już nie jest lekarzem. Teraz wiodę życie ubogiej emerytki i tylko dzięki emeryturze męża nie muszę być beneficjentką instytucji charytatywnych. Samą satysfakcją żyć się nie da."

* "Urodziłem się w oddziale, w którym pracował mój ojciec. Dzieciństwo często kojarzę z obecnością w dyżurce mojego ojca. Żyłem wśród trosk mojego ojca o pacjentów, w domu zawsze było ich pełno, chodziłem na salę gimnastyczną do szpitala, brałem udział w walkach sportowych TKKF lekarzy, przesiąkłem tym zawodem od małego - a co najważniejsze: lubię leczyć i uczyć jak leczyć. Nie lubię polityków, którzy przeszkadzają lekarzom w wykonywaniu zawodu."

* "W liceum chciałem wybrać zawód prawnika. Ale było to w latach 70-tych. Mój o dwa lata starszy kolega studiował już wtedy prawo. Kiedy widziałem, czego uczyli się ówcześni studenci prawa (marksistowska filozofia i socjologia czy też ekonomia polityczna socjalizmu), to mi się odechciało. Dzisiaj, po tylu latach pracy (najpierw klinika, teraz ordynatura), nie żałuję, mimo ogólnego syfu w ochronie zdrowia, idioty profesora w klinice, niskich płac, kilkunastu dyżurów w miesiącu. I chociaż mój przyjaciel adwokat zarabia o wiele więcej ode mnie, to gdybym miał drugi raz wybierać, z całą pewnością wybrałbym zawód lekarza. Coś w tym jest."

* "Kwiaciarką - kontakt albo z zakochanymi i wniebowziętymi albo z przygnębionymi w żałobie..."

* "Jestem młodym lekarzem, który dopiero wchodzi w życie zawodowe i z przykrością muszę stwierdzić, że gdybym mogła to z pewnością nie wybrałabym ponownie zawodu lekarza. Mimo że zawodowo realizuję się w 100% i przynosi mi to bardzo dużo satysfakcji, to za wynagrodzenie, które otrzymuję nie da się po prostu żyć i utrzymać rodziny, nie mówiąc już o dokształcaniu, kursach specjalizacyjnych. I mimo, że mam prawie 30 lat nadal utrzymują mnie rodzice."

* "Lekarza, ale z tą świadomością, że od ponad trzech lat wykonuje ten zawód z satysfakcją (nie tylko finansową) poza Polską. Gdyby jednak dane mi było nadal pracować w III RP, wybrałbym informatykę, biotechnologię lub zarządzanie."

* "Przyjechałem z Ukrainy. Zarabiam ponad 3.000 zł. Tam zarabiałem w przeliczeniu 150 zł."

* "Weterynarz - zwierzęta są o wiele milsze od ludzi."

* "Ja zdecydowanie wybrałabym zawód leśnika. Znam doskonale jego specyfikę i bardzo żałuję, że zdecydowałam się na studia pielęgniarskie. Bo jak można porównywać smród w polskich szpitalach z przebywaniem na łonie natury. Fakt, oprócz pięknej przyrody ma się tam również do czynienia ze złodziejami, kłusownikami, tam również są nieprzespane noce i to czasem kilka po kolei (tam nie ma dyżurów), ale ten zawód wybierają ludzie z pasją, z miłości do natury (nie do pieniądza), a iluż lekarzy czy też pielęgniarek może pochwalić się prawdziwą miłością do człowieka?"

* "Zawód jest piękny i w żadnym innym nie zobaczysz tyle radości i wdzięczności za powrót do zdrowia i rodziny. Trzeba tylko być człowiekiem i mieć troszkę szczęścia, aby "starsi" koledzy i koleżanki pomogli w zdobywaniu wiedzy i praktyki."

* "Hodowałbym psy rasowe..."

* "Nie zmienię zawodu, nie jestem wypalony, tylko napalony dalej na leczenie ludzi, chociaż im dłużej pracuję tym mniej umiem, niestety."

* "Wybrałbym zawód lutnika, bo to bardzo spokojna praca :)"

* "Wykształcenie medyczne jest bardzo dobre. Jestem lekarzem z wykształcenia i naukowcem-konsultantem z zawodu. Medycyna to bardzo dobra opcja, generalnie lepsza od innych zawodów, bo bardziej elitarna. Nie ma tysięcy nowych absolwentów, jak choćby po prawie, czy jakiejś ekonomii. Jeśli ktoś się nie realizuje w praktycznej medycynie, w szczególności finansowo, to niech sobie zmieni zawód a nie skomli."

* "A ja kocham tę robotę, kocham pacjentów, szpital jest moim drugim domem... Jak widzicie to zawód dla narwańców i szajbusów, którzy poświęcą wszystko co mają i co mogliby mieć w imię wyższych ideałów. Nawet jeśli nie stać ich na luksusy, to jeśli są dobrymi lekarzami to pacjenci nie pozwolą im z głodu umrzeć :-)"

* "Zostałabym szamanką - bycie lekarzem w dużej mierze to też czary :-)"

* "Studia medyczne dają prawie nieograniczone możliwości zawodowe: od bibliotekarza lekarskiego, poprzez psychiatrę do ortopedy, od lekarza domowego po naukowca. A że u nas kiepsko z kabzą? No cóż, pech tego pokolenia. Przejdzie!"

* "A ja myślałam, że jestem nieliczna z tych nienormalnych osób, które jeszcze chcą być lekarzami. Jestem mile zaskoczona. I właśnie to jest piękne, że nie jestem sama..."

Tak było jeszcze kilkanaście lat temu. A czy teraz żałujemy naszych wyborów z młodości? Czy mogąc cofnąć czas wybralibyśmy jeszcze raz zawód lekarza? Czekam na Państwa listy pod adresem jkosiaty@esculap.pl

Lek. Jarosław Kosiaty
redaktor naczelny portalu dla lekarzy Esculap.com
"Puls", nr 11/2017. Wszystkie prawa zastrzeżone.
e-mail: jkosiaty@esculap.pl


Strona główna